Bożena Cajdler-Gruszkiewicz nieustannie wierzy, że w sztuce musi być piękno. Chociaż ma ono kontekst metafizyczny, religijny, etyczny czy poznawczy, to jest czymś innym, niż wszystkie te dziedziny. Wielu ludzi obywa się bez niego. Jest nawet sztuka, która bez niego się obywa. Pani Bożena maluje jednak dla tych, którzy bez piękna – podobnie jak Ona – nie mogą się obyć. Ta fascynacja, tworzona latami studiów nad włoskim Quatrocento, uczyniła z Niej artystkę, dla której przeżywanie i rozumienie sztuki jest aktem budowania, nie destrukcji. Jest to może niewspółczesne, komuś może wydać się anachroniczne, ale jest uprawnione. O obrazach, które tworzy, można powiedzieć, że są staromodne – nieustannie figuratywne, przedstawiające.
I ... nieustannie związane z genialną tradycją malarską Sandro Boticellego, Fra Angelico, Filipo Lippiego. Do nich przyznaje się, bo wspólna z nimi jest Jej miłość do racjonalizmu, harmonii i poetyki. Za sprawą Veermera czerpie także z niderlandzkiego źródła. Dawnym mistrzom – jak mówi – zawdzięcza kwalifikacje warsztatowe i, co zasługuje na szczególną uwagę, niepowtarzalną kulturę malarską.
Cierpliwa, dokładna, skupiona, niczym znakomity rzemieślnik skrupulatna w odtwarzaniu prawdy szczegółów, tworzy portrety i martwe natury. Pierwsze wyróżniają się znakomitym wyczuciem modela, jego psychologicznej konstrukcji. Dominują portrety kobiet i dzieci, być może z powodu szczególnego głodu utraconego czasu. Wszak portret to zatrzymanie w czasie, to przekroczenie progu śmiertelności, co udaje się tylko w sztuce.
Martwe natury, szczęśliwie w języku niemieckim określane cichym życiem sprawiają, że to ukryte życie decyduje o ich życiu w nas, w naszej świadomości, bo innego życia nie ma. Artystka medytuje nad współistnieniem ze sobą przedmiotów. Na Jej płótnach kwiaty, ceramiczne naczynia, owoce i warzywa są opowieścią o porach roku. Mają jednak niezaprzeczalny ładunek intelektualny. W sposób niezwykle wyrafinowany układają szczególną narrację o dwóch zasadniczych dla nas kwestiach: ulotności życia i wierze, która daje nadzieję na zwycięstwo nad unicestwieniem.
Intrygującą wartością malarstwa Bożeny Cajdler-Gruszkiewicz jest cisza..., której łaskę artystka zdaje się bardzo dobrze rozumieć. Łaska ciszy jest być może przywilejem największym, bo daje nam spokój. Malarstwo od swoich początków, od czasów grot z Lascaux, daje nam taki właśnie spokój, jest ciszą, nie gra i nie mówi, choć zawiera w sobie tak wiele dźwięków i tak wiele słów. Ona właśnie skłania nas, patrzących do kontemplacji, do refleksji nad upływającym czasem.
Stanąć twarzą w twarz z płótnami Bożeny Cajdler-Gruszkiewicz, to znaczy poczuć je zmysłowo i poddać się mocy kontemplacji i refleksji nad upływającym czasem, jak chce tego odwieczna zasada vanitas.
Kurator wystawy - dr Iwona Peryt-Gierasimczuk
Bożena Cajdler-Gruszkiewicz obchodzi w tym roku jubileusz 50-lecia pracy twórczej. Z tej okazji prezydent Janusz Kubicki uhonorował Artystkę Nagrodą Kulturalną Miasta Zielona Góra.
Urodzona w Kaliszu. Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. M. Kopernika w Toruniu. Dyplom w pracowni prof. S. Borysowskiego uzyskała w 1965 r.
Uprawia malarstwo sztalugowe i rysunek.
Jej prace znajdują się w zbiorach Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. C. Norwida w Zielonej Górze, Uniwersytetu Zielonogórskiego, BWA w Opolu i Białymstoku, Muzeum w Paradyżu oraz kolekcjach prywatnych.